Z ilością punktów światłoczułych matrycy cyfrowej od samego początku mam wrażenie jesteśmy pod wpływem marketingowego sprzedawania typu „im więcej tym lepiej”. To dość proste bo da się dość łatwo marketingowo sprzedawać po prostu jakąś liczbą.
Mój osobisty, niedawno przecież topowy smartfon marki Apple – iPhone 12 PRO posiada 3 obiektywy a każdy o matrycy o rozdzielczości 12 tak zwanych megapixeli (12 MP).
Co to dokładnie oznacza i czy dwanaście to wystarczająco dużo? Hę? A może lepiej mieć 50? Albo 100? Albo jak ostatnio 200? Już wyjaśniam, a spoiler alert jest następujący: wystarczy, a ważniejsze naprawdę jest to jakim jesteś fotografem 😂
Trochę matematyki dla umysłów ścisłych
Rzeczone 12 MP to przyjmijmy dla uproszczenia 3000 punktów światłoczułych matrycy na 4000 punktów. Zmieszczone to wszystko na matrycy o wielkości ok. 3 x 4 mm – dla porównania matryca FX (pełna klatka) mojego Nikona D3 też miała 12 MP ale wielkość fizyczną już 24 x 36 mm. Różnica jak widać ogromna.
I tu musimy powiedzieć o podstawowej, prawdziwej wartości, o którą warto walczyć – moim skromnym zdaniem oczywiście – nie o ilość punktów (pixelami stają się dopiero jak są wyświetlone na ekranie laptopa, telefonu – posiadającego właśnie świecące punkty matrycy LED/OLED, etc. – nazywane potocznie pixelami) a wielkość matrycy.
Trochę matematyki dla umysłów ścisłych – 200 milionów punktów nowego flagowca Samsunga mieści się na matrycy o rozmiarach 1/1.2″ (10,68 x 8 mm) i powierzchni ok. 86 mm². W aparacie cyfrowym klasy „pełnoklatkowy” Nikon, Canon czy Sony gdzie matryca ma wymiary 24 x 36 mm i powierzchnię dziesięć razy większą – najczęściej punktów światłoczułych jest 20 czy 45 milionów.
Okey, ale czy 20, 45 MP to nie za mało?
Wracając do pytania – po co te wszystkie pixele i czy 12 000 000 to dużo czy mało – odpowiadam: do wyświetlania na ekranie MacBook Pro 16” (o rozdzielczości ekranu Retina-super-duper: 3456 x 2234 px) czy najnowszego iPhone 14 PRO MAX (2796 x 1290 px) jak się domyślacie WYSTARCZY aż nadto. Wręcz żeby zmieścić taki duży obraz należy go skompresować, ograniczyć, etc. – bo ilość pixeli gotowych do wyświetlenia tego obrazu jest sporo mniej.
Kiedy więc przydaje się aż tyle? Przy drukowaniu zdjęć ma znaczenie ile mamy do dyspozycji pixeli, gdyż drukarka potrzebuje ich (najczęściej) 300 do wydrukowania 1” odbitki czy druku w gazecie (300 dpi). Czyli mając do dyspozycji 3000 x 4000 pixeli zdjęcia możemy spokojnie wydrukować obraz o wielkości 25,4 x 33,8 cm. Spory wydruk, prawda? A Wy – jeśli w ogóle robicie odbitki to 10 x 15 cm, mam rację?
Czy potrzebuję więcej megapixeli żeby zrobić dobre zdjęcia?
To jest dobre pytanie. Zapewne też znacie moją odpowiedź. Wiecie, że ja uważam, że do zrobienia dobrego zdjęcia na początku w ogóle nie potrzebujecie ani telefonu ani aparatu. Najpierw musi Wam ten fajny kadr powstać w głowie. Musicie go zobaczyć. A potem – zarejestrować dostępnym sprzętem elektronicznym albo czymkolwiek – np. farbkami/akwarelkami 😉
Bo o ile nie wysyłacie swoich prac na konkurs World Press Photo, jakość techniczna zdjęcia zrobionego nawet kilkuletnim smartfonem na pewno wystarczy. Czujecie, że to w ogóle nie o to chodzi, prawda? Przecież te wszystkie złe fotki na Linkedin powstały wypasionymi smartfonami. Może nawet tymi co mają 200 megapixeli, kto wie…
Podsumowując: zanim kupisz swoim ludziom od komunikacji, EB, PR czy marketingu nowe telefony z wielomilionowymi matrycami żeby robili lepsze zdjęcia, wyślij ich lepiej na ten kurs, inwestycja będzie sensowniejsza 😉 Polecam się.