Robiąc zdjęcia, uważaj na wielbłąda!

Drogi czytelniku, ostrzeżenie jest jak najbardziej poważne choć pewnie zupełnie dla Ciebie niezrozumiałe… Bo co ma wielbłąd do wiatraka, czy też do robienia dobrych zdjęć?

Ma. Bardzo dużo.

Słynny wielbłąd, fot. pewna Ania

Wielbłada poznałem parę lat temu na kursie podstawowym AFA, podczas prezentacji nadesłanych najlepszych 10 zdjęć przez uczestników kursu.

Nie ma powodu się wstydzić zdjęć wykonanych przed kursem w AFA, więc omawialiśmy sobie w grupie kolejne nadesłane zdjęcia, aż tu nagle pojawiło się to zdjęcie. Nasz wielbłąd :)

Kiedy pokazuję dzisiaj to zdjęcie podczas zajęć w AFA, wszyscy od razu widzą co widzą, uśmiechają się delikatnie, albo od razu buahaha na cały głos, ale wierzcie albo nie – na tamtych zajęciach nikt się nie śmiał. Dlaczego? Bo nikt – wierzcie lub nie, nie widział, że wielbłąd nie ma głowy…

Pomyślicie – to jest niemożliwe. Też bym tak pomyślał, gdybym sam nie zrobił przynajmniej kilkuset zdjęć z wielbłądem. To znaczy, nie dokładnie takich jak zdjęcie powyżej, nawet nie z tym uroczym zwierzęciem, ale ze swoją córką, pejzażem czy co tam czasem robię.

Bo wielbłąd jest tu pewnym pojęciem, pewnym przytrafiającym sie nam, fotografom amatorom błędem kompozycji, błędem kadrowania czy po prostu błędem zaniedbania lepszego ujęcia. Kiedy więc mówię na zajęciach „a teraz pokażę Wam swojego wielbłąda”, wiadomo że pokażę zdjęcie ilustrujące jakiś problem, błąd czy inny marny popis.

jak robić dobre zdjęcia, poradnik fotoamatora, poradnik fotograficzny, poradnik fotografii cyfrowej, poradnik foto, porady z fotografii, encyklopedia fotoamatora, leksykon fotoamatora, fotografia amatorska, fotografia cyfrowa, porady dla amatora fotografii, jak robić dobre zdjęcia, dobre zdjęcia amatorskie, zdjęcia amatorskie, jak robić lepiej zdjęciaNa przykład to zdjęcie obok – klasyczny „wielbłąd”. Na czym on polega? Większość z Was pewnie już wie, już widzi, ale dla pewności – oczywiście potworny bałagan na zdjęciu, który tak naprawdę uniemożliwia rozkoszowanie się fajnym, wakacyjnym portretem własnej córki.

Bo to co się dzieje za nią, odciąga uwagę, nie dopełnia historii, nie jest potrzebne. Można długo dyskutować o tym jak to zdjęcie zrobić lepiej (albo jak nie robić w ogóle :), ale tak naprawdę wielbłąd jest trochę o czymś innym.

O tym, że my (ja, Ania, Ty) często robimy zdjęcia, na których staramy się uwiecznić coś co nas poruszyło, nas rozemocjonowało lub po prostu bliską nam osobę. I te emocje często przesłaniają fakt, że wielbłąd nie ma głowy albo, że córka występuje w kiepskiej scenografii.

Bo my, mamy w momencie naciskania spustu migawki te różowe okulary z emocji. To one przeszkadzają widzieć kadr, scenę, temat obiektywnie. Dlatego często osoba, której pokazujemy swoje zdjęcia, patrząc na nie bez naszych emocji potrafi nam pokazać to i owo.

Z czasem, Ty, ja, Ania nauczymy się oddzielać emocje od fotografowania, budować kadr i scenografię od razu wolną od bałaganu, z wielbładem, który ma głowę.

Bo wiecie, kiedy zapytałem na tych tamtych kiedyś zajęciach Anię „o czym jest to zdjęcie?” odpowiedziała, że o wielbłądzie. Ona oczywiście widziała jego głowę :)

Dodaj komentarz